Dodatkowe nakrycie

Grudzień się zaczął, za chwilę najpiękniejsze święta.
Pismo ze spółdzielni, informacja – remont podłogi.
Syn z gorączką chory w łóżku leży – ropna angina.
Ja mam kończyć bilans w pracy, a tu taka nowina.

Zastanawiam się, co ja w takiej sytuacji zrobię.
Nie mogę zostać w domu, obowiązki wzywają.
Może babcia sąsiadka się nad nami zlituje.
Syna dopilnuje, herbatę robotnikom poda.

Któregoś dnia wracam z pracy, syn mnie informuje.
Mamo, zaprosiłem pana Zdzisia na wigilię.
On jest bardzo samotny i nie ma rodziny.
Mamuś nie gniewaj się, my go przytulimy.

Zaniemówiłam, klucha w gardle, łzy w oczach.
Synku, dobrze, jutro o tym porozmawiamy.
Spać nie mogłam, myśli kłębiły się w głowie.
Co mam zrobić, co ja temu człowiekowi powiem.

Rankiem zdecydowałam, że go zaprosimy.
Nakrycie dodatkowe zostanie wykorzystane.
Nie zamkniemy drzwi domu w taki dzień.
Opłatkiem wiary i miłości się podzielimy.

Pan Zdzisław w dzień wigilii, odświętnie ubrany.
W dłoni paczka z prezentami dla całej rodziny.
Nie został z nami na wigilii, złożył tylko życzenia.
Głos mi drżał, gdy żegnałam się, mówiąc do widzenia.

Każdego roku, kiedy szykuje dodatkowe nakrycie.
Wspominam dzień poznania pana Zdzisława.
I serce mi rośnie, gdy pomyślę, że syna
na wrażliwego człowieka wychowałam.